piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 17

Obudziły mnie promienie słońca. Niechętnie podniosłam swoje ciało. Niall'a już nie było. Za oknami padał deszcze. Otarłam oczy i wstałam z łóżka. Udałam się do łazienki. Tam przemyłam swoją twarz chłodną wodą w celu pobudzenia się. Opuściłam łazienkę i nagle usłyszałam. Hedley-Perfect. Jak najszybciej zaczęłam szukać mojego iPhone'a. Po chwili znalazłam go, pod swetrem. Podniosłam go i odebrałam.

*Rozmowa telefoniczna*
-Natalie? Mówi Dawid.
-Tak, co się stało?
-Nie jest dobrze. Musisz jak najszybciej przylecieć do Polski.
-A-ale co si-się dzi-dzieje Dawid?
-Lottie. Jest z nią jeszcze gorzej niż wczoraj. Przyjeżdżaj.
-Ale...

*Koniec.*

Rozłączył się. Rozłączył się. Dlaczego on nic mi nie powiedział.? Co się dzieję z Lottie? Ja... Ja muszę szybko do niej polecieć. Cała roztargniona wyszłam z pokoju. Jak najszybciej chciałam znaleźć Louis'a. Po chwili znalazłam go z resztą w kuchni. robili śniadanie.
-Louis, ja muszę jak najszybciej polecieć do Polski.-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Ale, Natie, skarbie co jest? Usiądź i powiedz nam co się dzieję.- podszedł do mnie Lou i posadził na wyspie.
Liam podał mi butelkę wody mineralnej. Odkręciłam korek i wzięłam sporego łyka cieczy.
-Skarbie, powiedz nam co się dzieję. Inaczej Ci nie pomożemy.-powiedział Niall, który stał obok mnie zmartwiony.
-Lottie z nią nie jest dobrze. Ja muszę do niej polecieć, rozumiecie? Jest dla mnie jak siostra. Pomagała mi w każdej chwili, gdy tego potrzebowałam. Teraz ja muszę pomóc jej. Nie wiadomo jak długo będzie jeszcze żyła. Może tydzień, może, a może kilka dni. Ja muszę się z nią spotkać!
-Siostrzyczko, ale ty nie możesz tak polecieć od tak. Masz szkołę. Nie byłaś w niej od 2 miesięcy. Musisz tam pójść...
-Ale ja muszę do nie polecieć. Czy ty tego nie rozumiesz, Louis? Co by było, gdyby El potrzebowała Cię i musiałabyś do niej polecieć? Poleciałabyś? Oczywiście, że byś to zrobił, bo ją kochasz. A ja kocham Lottie. Jest moją przyjaciółką, do cho***y!-wykrzyczałam i pobiegłam do mojego pokoju. Słyszałam, że ktoś biegł za mną. Weszłam do pokoju i dalej poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i oparłam się na nich, osuwając się.
 Zaczęłam płakać. Po chwili usłyszałam, że ktoś dobijał się do drzwi. To był Niall.
-Natalie, kochanie! Otwórz mi! To ja skarbie! -krzyczał.
Z każdą minutą co raz to mocniej krzyczał i walił w drzwi.
-Nat, jeśli nie otworzysz tych drzwi to je wyważę!
W końcu postanowiłam, że je otworzę. Starałam się otrzeć łzy z policzków, ale za dużo to nie dało. Podeszłam do drzwi i przekręciłam zamek. Horan wszedł do łazienki, zamykając drzwi. Podeszłam do lustra i oparłam się o umywalkę wpatrując się w moje odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Włosy rozstrzepane na wszystkie strony, twarz cała zapłakana, a oczy przekrwione i podkrążone. Poczułam ręce na moich biodrach.
-Skarbie, nie płacz.
-Jak mam nie płakać, Niall?-odwróciłam się mówiąc.
Chłopak cicho westchnął i spuścił głowę w dół. Przez chwilę słychać było tylko mój szloch. W końcu blondyn podniósł głowę, spojrzał na mnie i powiedział:
-Kochanie, zrobimy tak. Zaraz kupię nam bilety lotnicze do Polski i porozmawiam z Louis'em, ty w tym czasie spakujesz najpotrzebniejsze rzeczy moje, oraz Twoje. Może być?
Nie odpowiedziałam nic, tylko rzuciłam się mu na szyję. Po krótkiej chwili wyszeptałam w jego uszy dziękuję i pocałowałam. Chłopak wyszedł z łazienki, a ja zrzuciłam z siebie koszulkę i bieliznę, po czym weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i rozkoszowałam się każdą kroplą, która spływała po moim ciele. Po krótkiej chwili posmarowałam ciała truskawkowym żelem pod prysznic. Woda zmyła ze mnie pianę, oraz łzy, ale nie smutek. Po umyciu włosów, owinęłam się w ręcznik i wyszłam. Z szafki wyjęłam suszarkę. Podłączyłam ją do gniazdka i zaczęłam suszyć włosy. Po chwili stałe się one suche, a ja postanowiłam, że doczepię włosy. Zaraz potem umyłam zęby. Szybko rozczesałam włosy i nałożył delikatny wodoodporny makijaż.  Nadal w ręczniku wyszłam z pomieszczenia i weszłam do garderoby. Na dworze padało i było chłodno, więc ubrałam się odpowiednio, co do pogody. Zgarnęłam jeszcze parkę i wróciłam do sypialni. Rzuciłam ją na łóżko i wyjęłam spod niego nie dużą walizkę. Włożyłam do niej kilka najważniejszych rzeczy, w postaci ubrań i butów, zostawiając miejsce dla Niall'a. Do torby włożyłam podstawowe kosmetyki, laptop, ładowarkę do laptopa, oraz iPhone'a, portfel i kilka drobiazgów. Zabrałam ze sobą parkę, oraz walizkę.Przełożyłam przez ramię dużą, czarną torbę ze złotymi zdobieniami.  Wychodząc z pokoju zamknęłam je na klucz. Stawiając obok drzwi walizkę. Udałam się do garderoby chłopaków. Zabrałam kilka ubrań Horana i wyszłam z pokoju. Po drodze wzięłam jeszcze rzeczy Niall'a z łazienki i wróciłam na dół, aby spakować rzeczy i ubrania Niall'a. Założyłam parkę i chwyciłam walizkę. Udałam się do kuchni, gdzie byli wszyscy.
-Gotowa?-zapytał mnie blondyn.
-Tak. Jedziemy już?
-Lot jest o 13, więc mamy jeszcze 2 godzinki.
-Jadłaś coś, Natie? Wzięłaś leki?-zasypał mnie pytaniami Louis.
-Nie.
-Masz coś zjeść i wziąć leki. Przecież dobrze wiesz, że się o Ciebie martwimy. -powiedział Liam, który podszedł do mnie i mnie przytulił.
Wtuliłam się w jego ciało, lecz po chwili odeszłam od niego. Zrobiłam sobie kanapkę, zjadłam ją, po czym wzięłam leki.
Równo o 11:30 wsiedliśmy do samochodu Lou. Przez całą drogę mój braciszek wypytywał mnie, czy, aby na pewno nic potrzebuję, oraz urządził mi kazanie na temat tego czego nie mogę robi, a co mogę. Po 30 minutach byliśmy na lotnisku Hearthow. Niall wziął nasz bagaż i razem we trójkę podążyliśmy do wielkiego budynku. Podczas, gdy blondyn poszedł odebrać nasze bilety, ja żegnałam się z Louis'em. Brunet odszedł do nas, gdy dotarliśmy do bramek.
Gdy tylko weszliśmy do samolotu , napisałam do Dawida, że jestem w samolocie i będę w Polsce za kilka godzin. Wyłączyłam telefon i wrzuciłam go do torby. Okazało się obok nas siedzi starsza kobieta. Zajęłam miejsca przy oknie, a obok mnie usiadł Horan. Gdy tylko samolot wystartował i była taka możliwość, blondyn odpiął swoje pasy i udał się do łazienki. Ja wyciągnęłam z torebki książkę i zaczęłam ją czytać, lecz nie trwało to długo.
-To Twój chłopak?-zapytała starsza pani, zajmująca miejsce obok nas.
-Tak, a dlaczego pani pyta?
-Jesteście uroczy. Widać, że się kochacie. Nie pozwól mu odejść.
-Nigdy.
***
-No chodź Niall! Dawid nie będzie na nas czekał wieczność!-powiedziałam ciągnąc mojego Irlandczyka za rękę
-Jest! Widzę go! -wykrzyczał i pobiegłam w kierunku mojego przyjaciela.
Chłopak, gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się i zamknął mnie w uścisku.
-Tęskniłem za Tobą, mała.
W czasie gdy witałam się z brunetem Niall do nasz doszedł. Postawił walizkę i i owinął swoje ręce wokół moich bioder, po czym przywitał się z Dawidem. Czy mi się wydaję, czy Horanek jest zazdrosny?
-Idziemy?
Przytaknęliśmy. Razem we trójkę wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do samochodu Dawida*. W czasie drogi mój przyjaciel opowiadał mi, co się ostatnio działo u naszych przyjaciół. Po niezbyt długiej drodze dojechaliśmy do mieszkania osiemnastolatka. Blondyn wyjął z bagażnika walizkę. Kwiatkowski zaprosił nas do środka. Gdy tylko rozpakowaliśmy się i byliśmy gotowi pojechaliśmy do szpitalu, w którym jest Lottie. W recepcji zapytałam młodą brunetkę, o numer sali, Char. Kobieta po długim namawianiu powiedziała mi, że dziewczyna leży w sali numer 199 na trzecim piętrze. Czym prędzej znalazłam windę i nacisnęłam na przycisk z liczbą ''3''. Po wyjściu z windy zaczęłam szukać sali numer 199. 196,197,198. Jest! 199! Zapukałam i weszłam.
-Lottie!-krzyknęłam wchodząc do jej sali, która nie różniła się od innych.
Białe ściany, zimna szara podłoga,2 krzesła,  na środku pomieszczenia łóżko szpitalne, a wokół niego cała masa różnej aparatury, do której podłączona była Charolotte. Podeszłam do niej i mocna przytuliłam.
-Lie? To ty?-zapytała brunetka.
-Tak, to ja. Tęskniłam za Tobą. Do-dobrze wyglądasz.
-Nie gadaj głupstw. Przecież dobrze wiem, jak wyglądam, Nat. Nie musisz mnie okłamywać. A teraz chodź tutaj, siadaj i opowiadaj. -odpowiedziała Lottie i wskazała mi gdzie mam usiąść.
Po kilku minutach dołączyli do nas chłopcy, zajmując miejsca na niewygodnych krzesełkach.
-Hmm.. T-Ty i Niall jesteście pa-parą?-zapytała nieśmiało Charolotte.
-Tak. Natie, to moja dziewczyna.-powiedział Irlandczyk i pocałował mnie w policzek.
-Oh..! To świetnie! Życzę wam powodzenia!
Nagle usłyszeliśmy dzwoniący telefon, który należał do mojego chłopaka. Wstał, wyjął z kieszeni iPhone'a i spojrzał na wyświtlacz.
-Przepraszam, ale muszę wyjść. Louis dzwoni. -przeprosił nas blondyn i wyszedł z sali.
Dopóki Horan nie wrócił rozmawialiśmy o naszym związku. Charlie była bardzo szczęśliwa, na wieść o naszym związku. Uwarzała, że jesteśmy dla siebie stworzeni i ładnie razem wyglądamy. Po krótkiej chwili Nialler wrócił.
-Co chciał Lou?-zapytałam.
-Pytał się, czy jesteśmy już na miejscu i jak nam minął lot.
Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
-Niall, co ty na to, abyśmy zostawili dziewczyny same?
-Tak, to dobry pomysł. -odpowiedział Nialler i razem z Dawidem wyszli z sali.
-Tooo... Co robimy?
-Lepiej opowiadaj jak było podczas trasy.
Tak jak mnie Lottie poprosiła, zaczęłam jej opowiadać o trasie. Powiedziałam jej o każdym miejscu w jakim były koncerty, opowiadałam o koncertach, fanach, o wszystkim, oprócz naszego udawanego związku, lecz po chwili zaczęłam jej mówić:
-Wiesz, to jednak nie wszystko.
-To nie koniec?
-Nie. Nie powiedziałam Ci jeszcze jednej rzeczy. Ale proszę, nie mów o niej nikomu. Obiecujesz?
-Obiecuję. Ale co się stało, Natie?
-To nic poważnego. Po prostu, któregoś dnia, Niall przyszedł zły do domu, więc poszłam za nim do pokoju. Opowiedział mi o tym, że jeden z ich manadżerów, kazał mu znaleźć sobie dziewczynę, która będzie udawała, że jest z nim w związku. Horan poprosił mnie, abym to ja była tą dziewczyną. Po długim zastanowieniu się zgodziłam się na to.
-Co zrobiłaś?
-Byłam udawaną dziewczyną Niall'a Horan'a.
-Czy ty do końca oszalałaś? Przecież doskonale wiesz, że Harry był w Tobie zakochany!
-Al-ale jak to zak-zakoch-zakochany?
Zamurowało mnie. Harry się we mnie kochał? Przecież on nie mógł mnie kochać. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Niczym więcej. A może ja mu dałam jakiś znak? Nie wiem. Sama już nie wiem co mam myśleć.
-No normalnie. Gdy przyjechałam do Ciebie do Londynu, on powiedział mi to. A gdy wyjechałam, cały czas byliśmy w kontakcie. Pisaliśmy do siebie, rozmawialiśmy na skaypie. Ale on w końcu się odkochał. Wpadł w Londynie na dziewczynę, Anabelle. Zaczęli się co raz to częściej spotykać, aż w końcu Styles zakochał się w niej. Nawet podczas trasy mieli ze sobą cały czas kontakt.
-Ja-ja nie wiedziałam.
-To teraz wiesz. Ale proszę nie mów nikomu.
-Cóż, dobrze.
Podczas tych kilku godzić, które spędziłam z Charlie, poczułam się jak kilka lat temu.  Tęsknie za tym. Za każdą imprezą, za każdymi zakupami, za każdą kawą wypitą z Char w kawiarni, nie daleko parku, w którym się poznaliśmy. Pamiętam ten, dzień, kiedy się poznaliśmy.

To był wrześniowy wieczór. Miałam wtedy 14 lat. Wraz z moim przyjacielem, Dawidem, udałam się na spacer. Byłam zdruzgotana. Zaledwie kilka godzin temu dowiedziałam się, że mój ojciec ma o 6 lat starszego od mnie syna. Louis, bo tak on się nazywa jest członkiem boysbandu-One Direction. Czy go kiedyś poznam? Czy będzie sam chciał mnie poznać?Jaki on jest? Czy ma dziewczynę? Setki pytań nasuwała mi się, lecz na żadne nie umiałam odpowiedzieć. 
-Natalie?-zapytał Dawid. 
-Co?-wiem, że było to niegrzeczne, ale cóż taka jestem. 
-Ty mnie wogóle słuchasz?
-Sorry, zamyśliłam. 
-Nadal myślisz o tym swoim braciszku?
-Niestety.-powiedziałam i wyciągnęłam z małej, czarnej torebki paczkę papierosów. Otworzyłam ją i wyciągnęłam sobie jednego. 
-Ejj...! A mi to już nie dasz?!?
-Zamknij się. -odwarknęłam i dałam mu jednego. 
Włożyłam go do ust i zarówno sobie, jak i Dawidowi podpaliłam. Wciągnęłam dym i wypuściłam go. Kocham to! Podczas, gdy spalaliśmy nasze fajki niszcząc nasze płuca spacerowaliśmy po parku i rozmawialiśmy o nadchodzącej imprezie. Nagle dostrzegłam śliczną ławeczkę pod dużym drzewem dębu. 
-Oh..! Chodźmy tam!-zawołałam piskliwie i pociągnęłam mojego przyjaciela za rękę. 
Gdy tylko się tam zbliżyliśmy, ujrzeliśmy postać leżącą na ławce. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na twarz bruneta. Jej wyraz twarz był bardzo podobny do mojej. Podeszliśmy jeszcze bliżej i tym razem widzieliśmy całą postać. Brunetka. Gdy tylko zobaczyłam jej rękę, zaczęłam piszczeć. Była cała we krwi i licznych cięciach. Obok leżał nóż. Jej twarz była blada. 
-Dzwoń po karetkę!-krzyknął chłopak i podszedł do niej jeszcze bliżej. 
Chwyciłam torebkę i z trudem wyciągnęłam telefon. Ręce jak nigdy mi drżały. Wystukałam numer na pogotowie i przyłożyłam iPhone'a to ucha.  Po kilku minutach na miejsce przyjechało pogotowie. Od razu wzięli brunetkę na nosze. Gdy tylko odjechali, zadzwoniłam po swoją matkę. Nie musieliśmy na nią długo czekać. Wsiedliśmy do auta i podałam jej adres, który wcześniej otrzymałam od ratowników medycznych. Podczas drogi do szpitala opowiadałam jej o wszystkim co się wydarzyło. Co prawda nie mieliśmy, zbyt najlepszego kontaktu ze sobą, ale w tej chwili, zapomnieliśmy o tym. Po 20 minutowej drodze dojechaliśmy do celu. Mama zaparkowała samochód i razem we trójkę weszliśmy do ogromnego budynku, zwanego szpitalem. W recepcji zapytaliśmy o dziewczynę. Po dłuższych namowach miła, starsza pielęgniarka poinformowała nas, że jest ona w sali zabiegowej. Od razu udaliśmy się w miejsce, które wskazała nam kobieta w recepcji. Po upływie pół godziny, dołączyła do nas piękna blondynka o zielonych oczach i szczupłej sylwetce. Przedstawiła się nam jako, przełożona brunetki, w domu dziecka. Może i jestem chamska bezczelna i nie wiadomo jaka, ale zrobiło mi się smutno, gdy dowiedziałam się, że Charlotte(bo tak się nazywała) mieszka w domu dziecka już od roku. Godzinę później wyszedł do nas lekarz i poinformował nas, że Lottie, jest w dobrym stanie, ale musi pobyć jeszcze kilka dni na obserwacji. Za zgodą doktora, odwiedziliśmy nastolatkę w jej sali, a tam dowiedzieliśmy się o niej więcej. Okazała się, że jest w moim wieku i chodzi do tej samej szkoły, lecz nigdy jej nie zauważałam, ponieważ ona wola być w cieniu. Późnym wieczorem zostawiliśmy Charlie i pojechaliśmy do domu. Polubiłam ją. Poprosiłam Dawida, aby został u mnie na noc, a on zgodził się. Do późnej nocy oglądaliśmy filmy, jedząc popcorn i śmiejąc się ze wszystkiego.  Oboje zasnęliśmy na moim wielkim łóżku.
Każdego dnia odwiedzaliśmy Char w szpitalu. Z dnia na dzień jej samopoczucie poprawiało się dzięki nam. Gdy tylko wyszła, że szpitala, razem we trójkę udaliśmy się na imprezę, która była świetna! Po kilku tygodniach staliśmy się przyjaciółmi. Brunetka stała się popularna w szkole o pożądana przez wielu chłopców. Po kilku miesiącach byliśmy nierozłączne. Pokazałam jej mój imprezowy świat, a ona mi swoje zwykłe życie nastolatki. 

-Nat!-wyrwał mnie z zamyśleń, głos mojej przyjaciółki.
-C-co?
-Powinnaś już iść. Na pewno jesteś zmęczona.
-Nawet jeśli, to chcę zostać z Tobą.
-Natie, nie jestem już małą dziewczynką. Dam sobie radę. Zawsze dawałam sobie radę, tak?
-Cóż, tak.
-No widzisz. A teraz idź do mieszkania Dawida i odpocznij sobie.
-Skoro tak nalegasz.
-Idź. Przyjedziesz jutro?
-Tak przyjdę. -powiedziałam, przytuliłam ją i dałam jej buziaka w policzek.
Gdy miałam już odchodzić, poczułam, że ktoś pociąga mnie do tytułu.
-Dziękuję Ci, Natalie.
-Ale za co?
-Za to, że przyjechałaś. -Charlotte powiedziała to robiąc przy tym swój piękny uśmiech.
Pomachałam jej i wyszłam z jej sali.
***
Po szybkim prysznicu i przygotowaniu się do snu położyłam się na łóżku, przykrywając się kocem. Wzięłam swojego laptopa i przeglądałam różne strony, podczas, gdy Niall z Dawidem oglądali jakiś mecz. Gdy tylko przejrzałam twiiter'a, wyłączyłam laptop i położyłam go, na szafeczce obok łóżka. Długo nie mogłam zasnąć. Było mi bardzo gorąco, oraz chłopaki hałasowali, więc zrzuciłam z siebie koc i do uszu włożyłam słuchawki puszczając piosenki mojej ukochanej piątki. Podczas słuchania cudownych pięciu głosów, zasnęłam.
Obudziłam się chwilę po 9. Niall nadał spał. Delikatnie pocałowałam go w policzek i zabrałam potrzebne rzeczy. Po szybkim prysznicu przebrałam się w jeansy, sweterek i botki za kostkę. Doczepiłam włosy i rozpuściłam je. Zrobiłam delikatny makijaż i byłam gotowa.  Do różowo-pudrowej kopertówki wrzuciłam kilka podstawowych przedmiotów. Założyłam parkę i wyszłam z budynku, zostawiając karteczkę dla chłopaków. Po drodze do szpitalu wstąpiłam do jednej z moich ulubionych kawiarenek w Warszawie. Kupiłam tam na wynos dla mnie i dla Lottie kawę waniliową, oraz mufinkę. Droga nie zajęła mi zbyt dużo czasu, więc po 15 minutkach byłam już na miejscu.Udałam się na drugie piętro, podeszłam do drzwi z cyferką 17 i delikatnie w nie zapukałam. Otworzyłam je i ujrzałam moją przyjaciółkę. Leżała przodem do mnie i czytała książkę.
-Witaj skarbie! -przywitałam ją radośnie.
-Cześć.
-Przyniosłam naszą ulubioną kawę waniliową i muffinki. -powiedziałam, siadając na krzesełku obok łóżka Charlie
-Dzięki. To miłe.
Obydwie wzięliśmy się za posiłek. Po chwili go skończyliśmy. Wzięłam pozostałość i wrzuciłam je do kosza i wróciłam na swoje miejsce.


  *Muzyka*


-Jak się spało?-zapytałam.
-Szczerze? Okropnie. Nie mogłam zasnąć. Wszystko mnie bolało zresztą teraz też jestem obolała. Chciałabym, aby to już się skończyło.
-Tak bardzo nie chcę, abyś umierała. - moje policzki były już zalane łzami.
-Ja też nie chcę. Ale ludzie rodzą się, żyją i umierają. Taka jest kolej rzeczy. I tak kiedyś bym umarła...
-Ale ty jesteś jeszcze za młoda, aby umierać! Pamiętasz ile mieliśmy jeszcze zrobić? Chcieliśmy przeprowadzić się do Sydney i tam zacząć nowe życie.
-Ty nadal to możesz zrobić. Proszę, przysięgnij mi coś.
-Zrobię co tylko chcesz.
-Gdy już umrę, proszę, nie załamuj się. Żyj dalej razem z chłopakami. Spełniaj swoje marzenia. Nasze marzenia. Nie chcę, żebyś stała w miejscu, tylko dlatego, że mnie nie ma. Ja będę. Nie ważne, czy będziesz smutna, płakała, czy będziesz śmiała się. Pamiętaj, że ja zawsze będę przy tobie. Nawet jeśli nie będziesz mnie widziała.
-Będę za Tobą tęsknić. -wstałam z krzesła i przytuliłam ją najmocniej jak mogłam.
Płakałam jak małe dziecko. Z moich oczu łzy ciekły jedna, za drugą. Dlaczego to musiało trafić ją? Nagle usłyszałam głośniejszy odgłos wydawany przez maszynę, która mierzy tętno. Odsunęłam się i zaczęłam krzyczeć o pomoc. Do sali wpadli lekarze wraz z pielęgniarkami. Oczy Char zamknęły się. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Jedna z pielęgniarek próbowała mnie wyprowadzić z sali, lecz ja nie chciałam. Chciałabam tylko zostać z Charlotte. Moja mała Lottie. W końcu puls zaczął się zmniejszać (?) i na ekranie pojawiła się ciągła linia.
 
Jeden z doktorów odwrócił się do mnie i pokręcił przecząco głową.
-Przykro nam. Nie udało się nam jej odratować. Czas zgonu nastąpił 1 listopada 2013 roku o godzinie 10:58
Zsunęłam się po ścianie. Z trudem wyprowadzili mnie z sali. Usiadłam na krześle obok jej sali. Dlaczego zawsze jakaś osoba, na której mi zależy musi odejść? Dlaczego? Przecież ona była dla mnie jak siostra. W końcu podeszła do mnie jakaś osoba.
- Masz. Weź to i popij wodą. -powiedziała miła dziewczyna nie wiele starsza o mnie.
-C-co t-to?
-Leki na uspokojenie.
Wzięłam od blondynki pigułkę, oraz kubeczek wody. Zażyłam lek i popiłam go wodą, tak jak kazała mi pielęgniarka. To nic nie pomogło. Cały czas płakałam. W końcu postanowiłam zadzwonić do chłopaków. Wyjęłam z kopertówki telefon i wybrałam numer', Niall'a. Po 2 sygnałach odebrał.

|Rozmowa telefoniczna|
Niall: Tak?
Nat: Nia-Niall? Pr-proszę, prz-przyjedźcie do szp-szpitalu...
Niall: Ale skarbie, co się stało?
Nat: Przyjedź.

|Koniec rozmowy|

Rozłączyłam się i schowałam telefon. Do czasu przyjazdu dwójki nadal siedziałam na tym niewygodnym krzesełku, płacząc. Jestem pewna, że cały mój makijaż jest rozmazany.

~Oczami Niall'a ~
Gdy tylko, moja mała Natie rozłączyła się, przebrałem się i udałem się do przyjaciela mojej dziewczyny, który siedział w nie zadużym salonie.
-Jedziemy do szpitalu. -powiedziałam z miejsca.
-Ale dlaczego?
-Nie wiem. Natalie do mnie zadzwoniła. Płakała i była roztrzęsiona. Chodź!
Brunet od razu wstał z miejsca. Założył buty, oraz kurtkę. Chwycił klucze i wyszliśmy z mieszkania. Dojechaliśmy do szpitalu jak najszybciej. Od razu wyskoczyłem ze samochodu i pognałem do ogromnego budynku. Po chwili ujrzałem moją śliczną malutką Nat pod salą Lottie. Podbiegłem do niej i mocno ją przytuliłem.
-Co się stało, kochanie?-zapytałem troskliwie.
-O-ona..
-Co ona? Spokojnie.
-Ona nie żyje. -odpowiedziała i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Po krótkiej chwili dołączył do nas chłopak. Podszedł do nas. Powiedziałem mu, a on również zaczął płakać.
-Natalie, chodź skąd.- rzekłem, podnosząc moją kruszynkę.
Serce mi się krajało, gdy widziałam jak ona płacze i cierpi.
-Chodź. -powtórzyłem.
Dziewczyna podniosła się i stanęła obok mnie. Owinąłem swoje ręce wokół jej ramion i opuściliśmy teren szpitalu. Posadziłem ją na tylnich siedzeniach, a sam zająłem miejsce z przodu. Po kilku minutach drogi i w ciszy, w końcu odezwałem się:
-Mógłbyś zajechać do jakieś kawiarenki?
-Jasne.
Nim się spostrzegłem David, zaparkował auto pod niedużym, jasnym budynkiem. Wysiadłem z pojazdu i otworzyłem drzwi Nat. Razem we trójkę skierowaliśmy się do niewielkiej kawiarenki, ale po chwili moje kochanie zatrzymało się. Odwróciłem się w jej kierunku i zobaczyłem, że oczyszcza swoją twarz wilgotną chusteczką. Gdy skończyła, nieśmiało uśmiechnęła się. Ten uśmiech był piękny, chociaż wiem, że nie prawdziwy. Zajęliśmy miejsca w rogu, obok okna. Nie było zbyt wielu ludzi, prawdopodobnie dlatego, że była niedziela. Po chwili do naszego stolika podeszła kelnerka. Zająłem miejsce obok Natalie, a na przeciwko nas usiadł David.  Poddała nam karty i odeszła. Chwyciłem jedną i zaczęłam ją przeglądać. Na szczęścia była również w języku angielskim.
-Natie, brałaś leki?-zapytałem.
Spojrzałem na różowowłosą, a ta pokiwała przecząco głową.
-A masz przy sobie chociaż leki?
' Tym razem pokiwała twięrdzoco. Zauważyłem, że ma łzy w oczach. Przytuliłem ją jak najmocniej, jak potrafiłem i pocałowałem w głowę. Po zjedzonym posiłku, dziewczyna przyjęła leki, zapłaciliśmy i wyszliśmy z kawiarni. Po półgodzinnej drodze dotarliśmy do naszego mieszkania.

~Oczami Natalie~
Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania Dawida, od razu skierowałam się do mojego i Niall'a pokoju. Zamknęłam drzwi, upewniając, że zasunęłam je kluczem. Zdjęłam botki i rzuciłam się na łóżko. Po raz kolejny zaczęłam płakać. Jak długo to będzie trwało? Dlaczego ja muszę tak bardzo cierpieć? Jestem ofermą losu. Po co ja wogóle żyje?Gdyby nie to, że mam Louis'a, Niall'a, Zayn'a, Liam'a i Harry'ego, już dawno bym umarła. Moje życie jest do dupy. Tak bardzo siebie nie na widzę! A Lottie? Ona mogła żyć! Z chęcią bym chciała być na jej miejscu. Co ty wygadujesz? Przecież Niall Cię kocha! On nie pozwoliłby na to! Tak samo jak Louis. Muszę poczuć się lepiej. Wstałam z łóżka. Z niewielkiej kosmetyczki wyjęłam ostry przyrząd. Zabrałam go i powoli poszłam do niewielkiej łazienki, połączonej ze sypialnią. Zamknęłam drzwi i usiadłam na przeciwko dużego lustra. Spojrzałam na swoje odbicie, a potem na kawałek ostrego metalu. Poczułam na policzkach kolejne łzy. Chwyciłam śmielej żyletkę i zrobiłam jedno nacięcie. Czerwona ciecz zaczęła wypływać z rany. Przez chwilę rozkoszowałam się bólem i powtórzyłam czynność. Po chwili wstałam i podeszłam do umywalki. Przemyłam ranę. W jednej z szafek znalazłam bandaż i plastry. Opatrzyłam nadgarstek, a następnie naciągnęłam rękaw bluzy. Ponownie spojrzałam na swoje odbicie i opuściłam pomieszczenie. Rzuciłam się na łóżko. PO chwili myślenia zasnęłam.


~*~
Obudził mnie cudowny głos.
-Natalie, skarbie. Wstawaj. Za 1,5 godziny mamy lot. -powiedział Niall
-Już wstaje. -podniosłam swoje ciało i dałam przelotnego całusa Horanowi.
Zrobiłam sobie nowy makijaż, tak, aby zakryć to jak bardzo płakałam. Dopięłam włosy, oraz zmieniłam opatrunek.
Dopakowaliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy na lotnisko. Przed bramkami nie obyło się bez płaczu. Obiecałam, że tyle ile mogę, pomogę Dawidowi, przy przygotowaniu pogrzebu... dla Lottie. Gdy tylko zajęliśmy nasze miejsca, wyłąńczyłam telefon. Przytulilam sie do Niall'a, a on fo mnie. Przez caly lot rozmawialismy. Horan probowal poprawic moj nastroj i troche mu sie udalio. Gdy samolot wyladowal, pozbieralismy nasze rzeczy i opuscilismy poklad. Jako pierwsza, dostrzeglam nasza walizke, a potem Niall. Blondyn musial do toalety, wiec ja usiadlam na laweczce obok jakiegos kiosku. Wszyscy dokola smiali sie i byli szczesliwi. Wtedy mimowolnie jedna lza poplynela po moim policzku. Szybko otarlam ja. Jak dlugo to bedzie trwac? Lza, za lza splywaly po calej twarzy. Po kilku minutach wrocil chlopak. Od razu podszedl do mnie i mnie mocno przytulil. -Bedzie dobrze.-Nialler szepnal mi do ucha. Wstalam z laweczki. Chwycilam dlon blondasa, a on walizke. Przed budynkiem czekala na nas juz taksowka. Taksowkarz wzial bagaz, a my usiedlismy w pojezdzie. Po otrzymaniu adresu, starszy pan zawiozl nas na miejsce. Niall zaplaciol mu, a on wyjal z bagaznika walizke. Porzegnalismy sie z nim. Horan otworzyl bramke, za pomoca klucza i weszlismy na posesje. Obok garazu staly wszystkie auta, oprocz Liam'a i Zayn'a. Weszlismy do domu i odrazu podbiegl do nas Lou. Podeszlam do niego i mocno sie wtulilam w jego cieple cialo. Znowu dalam upust lzom, a gdy tylko odkleilam si od Louis'a, powiedzialam: -Ona nie zyje. Lottie umarla. Na te slowa Louis przytutlil mnie. W usicisku trwalismy jeszcze chwile. Nie zauwazylam, jak Horan odszedl. Razem z moim bratem udalismy sie do kuchni. Tam posadzil mnie na wyspie, nalal mi soku jablkowego i kazal wszysto opowiedziec. Popijajac sok opowiedzialam wszystko Loui'emu. Chwile po godzinie 18 do pomieszczenia wpadla reszta chlopakow, oraz Perrie i Sophia. Dziewczyny gdy tylko mnie zobaczy, podeszly do nnie i mocni mnie przytulily. Harry wpadl na pomysl, aby zrobic kolacje. Tak wiec, wszyscy ,oprocz mnie zabrali sie za przyrzadanie posilku. Ja w tym czasie wzielam prysznic. Przebralam sie w swierzy dres, upewniajac sie, ze zakrylam ciecia. Odczepilan doczepki i pozostawilam mokre, proste wlosy. Wyszlam z lazienki. Sprawdzilam jeszcze iPhone'a i opuscilam swoja sypialnie. Od razu poczulam piekny zapach ziol. Jak najszubciej doszlam do kuchni. -Dobrze, ze przyszlasz, mala. Chodz do jadalni- powiedziala Pezz i piciagnela mnie w kierunku oewego pomieszczenia. Wszyscy siedzieli przy stole. Zajelam miejsce miedzy Niall'em, a Sophia. Na przeciwko mnie siedzial Zayn. Od razu Niall wpil sie w usta. -Horan, nie przesadzasz?- przerwal nam moj ukochany braciszek. -Oj... Louis. Daj im spokoj. Nat nie mowi Ci, zebys przestal sie calowac z Elka. -skarcil do Liam. Cicho podziekowalam. Blondynka nalozyla mi kawalek zapiekanki z rukola, bazylia, kminkiem, oraz rozmarynem. A do tego poddala swiezo wypiekane buleczki. Jedzenie przygotowane przez moich przyjciol, byla bardzo dobre. Podczas jedzenia wszyscy rozmawiali na temat wyjazdu chlopakow za 2 tygodnie do ameryki. Mam nadzieje, ze bede mogla wtedy sama zostac. Gdy tylko skonczylam jesc, podziekowalam i odeszlam do swojego pokoju. Z szafki wyjelam podreczniki do szkoly i usiadlam na bialej sofie, ktora stala obok duzego okna. Otulilam sie kocem i wzielam sie za przegladanie materialu na jutro. Zajelo mi to okolo godzine. Po skonczeniu przegladania ksiazek. , wstalam i udalam sie kuchni. Wszyscy siedzieli w salonie i ogladali jakis film. Zroblam sobie kawe z bita smietana, oraz z blaszy wzielam jedna babeczke z czekoladowa posypke. Ponownie zajelam swoje wczesniejsze miejsce na sofie. Wzielam telefon i zaczelam przegladac zdjecia moje, Char i Dawda. Zanim wyjechalismy z Polski 2 lata temu bylam szczesliwa. Mialam wszystko czego chcialam, dopoki nie dowiedzialam sie ze mam starszego brata, oraz gdy mialam opuscic kraj i wyjechac do Australi. Kazde wspomnienie z Charlie bylo pozytywne. Pamietam jak poszlismy z Dawiden do parku i tam wrzucilismy bruneta do fontanny, a potem do stawu. Mielismy z tego nie zla zabawe. Myslalam o kazdym wspomnieniu i na nowo je przezywalam. Nim sie spostrzeglam wybila 23. Przebralam sie w krotkie dresowe spodenki i bluzke z dlugim rekawem. Musze jeszcze uwazac, aby nikt nie zauwazyl ciec. Rozczesalam wlosy i polozylam sie na lozku. Ustawialam sobie budzik na 7:30 i wtulilam sie w moja kochana poduszeczke. Po kilku minutach uslyszalam ciche pukanie. Ktos otworzyl drzwi i wszedl do srodka -Skarbie, spisz? -zapytal cicho piekny glos Niall'a -Nie, nie spie. -powiedzielam i ziewnelam. -Idziesz spac do mnie? -Nie wiem. Nie obudze Cie rano? -Nawet jesli to co. I tak na 11 mamy byc w studiu. Po chwili zastanowienia wstałam. Wzielam swoje telefon i wraz z Horanem po chicho poszliśmy do jego sypialnie. Polozylam sie na lozku, a Niall obok mnie. Chlop otulil mnie swoim rekami. Kocham Cie. I pieknie wygladasz w mokrych wlosach. - szepnal Niall. Po niedługiej chwili zasnełam.
Rano obudził mnie budzik. Wyłończyłam go, a by nie obudził blondyna. Pocałowałam go w policzek i wyszłam z pokoju. Jak najciszej się dało zeszłam po schodach i i udałam się do swojego pokoju. W garderobie wybrałam świeżą bieliznę i ubrania. Wzięłam je i poszłam po prysznic. Po chwili byłam czysta. Wysuszyłam włosy i doczepiłam doczepki. Rozczesałam je i delikatnie pokręciłam. Założyłam białą, prostą bieliznę. Umyłam zęby, oraz przemyłam twarz żelem. Nałożyłam delikatny makijaż. Zmieniłam jeszcze opatrunek na ranie.  Ubrałam czarne rajstopy, koszulę w biało-czarne paski, oraz ołówkową spódnicę ze skóry i do tego czarne, wysoki botki z ćwiekami.  Starałam się tak dobrać ubrania, aby pasowały do tego, co przeżywam. Wyszłam z łazienki. Weszłam jeszcze raz do garderoby po torbę z książkami, oraz jasny płaszcz. Opuściłam mój pokój. Podeszłam do kuchni. Zrobilam sobie dwie male kanapeczki. Zjadlam je i napilam sie wody. Wzielam leki. Napisalam, do Mellissy, czy przyjechalaby po mnie, a ta powiedziala, ze bedzie za kilka minut. Napisalam karteczke chlopakom i wyszlam z domu, zakladaj plaszcz i wzielam sobie klucze. Wyszlam przed ogrodzenie. Po chwili zajechal samochod. Weszlam do niego i przytulilam Mell. Melissa to przewodniczoca cheerleder. Jest typowa gwiazda szkolna. Razem z Mell, Pamela, Nicki, Jakiem, oraz Tomem naleze do szkolnej elity. Lissa, Ashly i Jake chodza do 3 klasy aktorskiej, Tom jest w drugiej klasie instrumentalnej, a ja wraz z Pamela jestesmy w pierwszej klasie muzycznej. Uwielbiam tych ludzi! Nawer najgorszy humor potrafia polepszyc. Przez cala droge opowiadalam blondynce o trasie koncertowej, wyjezdzie do Polski, oraz smierc Char, a ona opowiedziala mi ci sie dzialo w szkole podczas mojej nieobecnosci. Nim sie spostrzeglam Mellissa zaparkowala auto. Wyszlismy z niego i ruszylismy w kierunku szafek, gdzie czekala nas reszta. Przywitalismy sie. Sciagnelam okrycie i wlozylam go to szafki. Wyjelam spiewniki, oraz zeszyt do nut i wraz z Pam, pozegnalismy sie z reszta. Podczas drogi do klasy, opowiedziala mi co robili na ostatniej lekcji muzyki. Zajelismy miejsce w naszej lawce i zadzwonil dzwonek. ~*~ Gdy weszlam na stolowke, od razu zobaczylam moja kochana paczke. Podbieglam do nich i usiadlam obok Toma. Reszta jadla juz swoje obiafy. Dokola kreciala sie masa ludzi. Zostawilam swoja torbe i wstalam z lawki. Udalam sie w kierunku okienka, w ktorym wydaja obiady. Przywitalam sie z mila kucharka. Jak zawsze wzielam slodka bulke, do tego jogurt jagodowy i sok jablkowy. Wzielam czerwona tacke i odeszlam dziekujac. Podczas posilku, przez caly czas smialismy sie. Moi przyjaciele zlozyli mi kondolecje z racji smierc Lottie. Gdy zadzwonil dzwonek, pozbieralam swoje rzeczy. Oddalam tacke i wyszlam. Jeszcze trening i koniec. Podeszlam do swojej szafki. Wyjelam stroj. Wlozylam do to czernej torby. Droga do hali sportowej zajela mi chwila pomimo, tego, ze musialam przejsc do drugiego budynku. W szatni przebralam sie w krotka, ciemna sukienka, biele zakolanowki. Zaszurowalam trampki. Chwycilam pompony i wyszlam na sale. Trening byl ciezki, ale przywyklam do tego. Glownie cwiczylismy nowe figury i rozciagalismy sie. Przebralam sie w ubrania. Do sportowej torby wlozylam stroj, pompony. Opyscilam budynek w towarzystwie Niki, Pam, oraz Melli. -Uuu... Laski. Widzicie tego przystojniaka? -zapytal Pam. Odwrocilam sie i ujrzalam Josha. Podbieglam do niego i przytulilam sie do niego. -Co ty tutaj robisz? -Chlopaki sa w studio. Nagrywaja i kazali mi po Ciebie przyjechac. Dziewczyny pamachaly mi usmiechajac sie. -To jak jedziemy? Okej. -Nat. Moge, sie Ciebie o cos zapytac? - zadal pytanie brunet zapalajac pojazd. -Jasne. -Jak ty chodzisz w tych butach? -W tych? - unioslam noge. -Kwestia przyzwyczajenia. Droga do Syco zajela nam godzine. Wyszlam z samochodu. Przekroczylam skromne progi Syco i od razu skierowalam sie do recepcji. Tam pokierowano mnie na 9 pietro. Zgodnie ze wskazowakami odnalazalam pokoj nuner 143, zapukalam i weszlam do srodka. Na czarnej, skorzandej sofie siedzieli Zayn i Louis. Harry na przeciwko ich. Za biurkiem Liam, ktory pisala cos na klawiturze, a Niall siedzial oparty o sciane z gitara. Podeszlam do kazdego i dalam mu calusa, oprocz Niall'a. Ten wpil sie z ogromna namietnoscia w usta, jakby nie widzial mnie wiecznosc. Oderwalam sie od niego z opuchnietymi ustami. Dowiedzialam sie, ze chlopaki pisza piosenke. Postanowilam, ze nie bede im przeszkadzac, wiec wyszlam z pomieszczenia. Lou zabronil mi wychodzic z budynku, wiec poszlam do bufetu. Zamowilam waniliowe Latte, oraz ciasto czekoladowe. Wypialan kawe i zjadlam ciasto. Gdy tylko skończyłam, postanowiłam, się trochę przejść po budynku. Na ścianach wisiało bardzo dużo różnych zdjęć, oraz płyt. Po zwiedzeniu wielu korytarzy, znudziło mi się, więc wróciłam do chłopców. Nadal siedzieli i pisali.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale mógłby mnie ktoś zawieść do domu?-wiem, że to nie było zbyt kulturalne, ale pop prostu nudzi mi się tutaj.
-Ja mogę Cię zawieść. I tak już skończyłem. -powiedział Liam.
Wstał z fotelu i zabrał jakieś papiery. Jasny brunet podpisał coś w recepcji i opuściliśmy budynek. Weszliśmy na parking. Chłopak zaprowadził mnie do swojego samochodu. Zapięłam pasy i odjechaliśmy z piskiem opon. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do sklepu, po potrzebne składniki, do kolacji. Podczas zakupów, wrzucaliśmy do wózka do popadło, co skończyło, się na prawdę dużą sumką do zapłaty. Oczywiście Payne nie pozwolił mi zapłacić, więc wyszłam ze sklepu wcześniej niż Liam i poszłam do kawiarni na przeciwko. Kupiłam na dwie kawy na wynos. Gdy wróciłam, chłopak wkładał torby do bagażnika. Weszłam do samochodu. Po chwili również wszedł mój przyjaciel. Podałam mu kawę z uśmiechem na twarzy, a on się zaśmiał. Droga minęła nam naprawdę przyjemnie. Przez większość drogi śmialiśmy się i śpiewaliśmy do piosenek, które leciały w radiu. Pomogłam, brunetowi wnieść siatki do domu i zrzuciłam buty. Z butami w rękach poszłam do mojego pokoju. Rzuciłam torbę, na biała sofę. Zdjęłam z siebie ubrania i w samej bieliźnie poszłam do łazienki. Po drodze zgarnęłam jeszcze strój. Brudne ciuchy wrzuciłam do pralki i nastawiłam ją. Ogarnęłam trochę i wyszłam. W garderobie założyłam zwykłe czarne leginsy, oraz czarną bokserkę. Związałam włosy w kucyka i wyszłam. Z kuchni dobiegały mnie hałasy, więc tam podąrzyłam. Zastałam tam, Liam'a w fartuchu. Od razu zabrałam się za pomoc. Umyłam warzywa i je pokroiłam, a Liam przygotował ciasto na pizze. Po 45 minutach była gotowa, po chwili do domu weszła reszta. Usiedliśmy przy stole, w jadalni i zaczęliśmy jeść danie. Zjadłam 2 kawałki pizzy i odeszłam o stołu. W kuchni zażyłam leki i poszłam odrabiać lekcji. Nim się spostrzegłam zasnęłam.
Reszta tygodnia minęła mi spokojnie, ale ciężko. Rano zaliczałam sprawdziany, a po południu uczyłam się do następnych. Chłopaki przez cały czas siedzieli w studio, a wieczorami spędzaliśmy razem czas. Od wczorajszego wieczora, jestem znowu w Warszawie. Za godzinę jest pogrzeb mojej Lottie. Będą wszyscy. Nawet moi rodzice przyjechali z L.A. Rano byłam w domu dziecka, po rzeczy Charlie. A teraz? A teraz stoję w mojej sypialni, w domu dziadków, przed wielkim lustrem. Ubrana w czarną, dopasowaną sukienką, botki w panterkę, oraz czarne, koronkowe rajstopy wspominam chwile, które spędziłam z Charolotte. Była taka kochana. Zawsze mogłam na nią liczyć. Najlepsza przyjaciółka pod słońcem. Lepszej nie mogłam mieć.
-Kochanie, jedziemy już. -powiedziała babcia, wychylając swoją głowę za drzwi.
-Już idę babciu.
Narzuciłam na ramiona kurtkę, oraz przełożyłam przez ramię czarną, dużą chanelkę.
Droga trwała okropnie długo. bardzo, ale to bardzo denerwowałam się. Czułam, że zaraz wyskoczę z tego samochodu, ucieknę i zacznę przeraźliwie płakać. Miałam tego wszystkiego dość. Po wyjściu z auta, nabrałam powietrza. Weszłam do kościoła i zajęłam miejsce. Spuściłam głowę i zaczęłam płakać. Nim zaczęła się msza, wybiegłam. Usiadłam schodkach i zaczęłam płakać. Po chwili poczułam ramiona oplatujące mnie. Był to Dawid. Wtuliłam się w jego ciało i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Jestem pewna, że jemu też jest ciężko. Chociaż udaje twardego, to wiem, że  w środku rozpada się na małe kawałeczki. W końcu po kilku minutach uspokoiłam się. Poprawiłam makijaż i weszliśmy do świątyni. Przez resztę mszy siedziałam obok Dawida. Na cmentarzu, znowu bardzo się rozpłakałam. Nie mogłam tego znieść. Odeszłam i wybiegłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka! Witajcie po bardzooooooooooooooo długiejjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj przerwie. Mam nadzieję, że wam się podoba, nowy rozdział. Co sądzicie? Ja szczerze mówiąc jestem z siebie dumna. Dużo płaczu prawda? Muszę wam się do czegoś przyznać. gdy pisałam o śmierci, Lottie, rozpłakałam się. Na prawdę zaczęłam płakać.
Postanowiłam również, że rozdziały będą krótkie, ale regularne. Co wy na to? Mi to odpowiada. Będę pisała średnio około 2/3/4 rozdziałów miesięcznie.
Chciałąbym waz przeprosić również za błędy, ale trochę rozdziału pisałam na telefonie, a tam nie mam ,,Ó'', ,,Ł'' itp.
Zaraz doda jeszcze szybki post o Mellissie, Pameli, Nicki, Jake'u, oraz Tomu, żeby pokazać, wam jak oni wyglądają.
Na dzisiaj to tyle. Do zobaczenia! Paaa! Buziaki






*Dawid nie ma(chyba) prawa jazdy i samochodu, więc jest to tylko fikcja, która jest wymyślona na potrzeby bloga. Tak samo Dawid nie jest sławny. Co prawda w blogu jest sławny, ale na inny sposób.  Jest po prostu zwykłym chłopakiem, który kocha chodzić na imprezy i bawić się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz